Logo Przewdonik Katolicki

Tu chodzi o przyjaźń

ks. Mirosław Maliński

Czy to jest czysta prowokacja ze strony Jezusa, czy hebrajski hiperbolizm? – trudno powiedzieć. Normalnemu człowiekowi bez doświadczeń patologicznych z dzieciństwa bardzo trudno przyjąć wezwanie Chrystusa do nienawiści swoich najbliższych: ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego.

Gdyby wyrwać to zdanie z kontekstu całej Ewangelii i postawić jako cytat z nauczania Chrystusa, sądzę, że wielu uciekłoby jak diabeł przed panią Twardowską z karczmy Rzym uciekał.

Za Chrystusem idą tłumy, które przed chwilą wysłuchały przypowieści o ludziach zaproszonych na ucztę, wymawiających się na najróżniejsze sposoby, że pole kupione, woły trzeba wypróbować, albo żona czeka. A po dzisiejszym fragmencie Ewangelii św. Łukasz umieszcza trzy najpiękniejsze przypowieści o Bożym miłosierdziu: pasterzu, który szuka owcy, kobiecie, która wymiata izbę, by znaleźć drachmę i królowa wszelkich przypowieści – opowiadanie o synu marnotrawnym. Wszystkie trzy obrazy ukazują nieograniczoną, szaloną i bezwarunkową miłość Boga.
Chrystus wypowiadając bardzo ostre i bulwersujące słowa, chce, byśmy je dobrze zapamiętali i zaczęli myśleć. Współcześni spece od marketingu z pewnością składają ręce do oklasków. A na dobrą sprawę Chrystus mówi o wzajemności i proporcji. Jeśli mamy wejść z Nim na poziom przyjaźni, to ta zakłada pełną wzajemność. Jezus z rozbrajającą szczerością ukazuje determinację swojej miłości i prosi nas: spróbujcie do tego poziomu doskoczyć. Po co? Byśmy mogli być przyjaciółmi, bo przyjaźń wymaga wzajemności. Jeśli kupione pole, nowe woły, a nawet świeżo poślubiona żona staną na przeszkodzie, to możemy pozostać wśród pełnych podziwu wielbicieli Chrystusa, ale nie wejdziemy na poziom przyjaźni. Ona sama w sobie jest niezwykle wymagająca i musi stanąć wyżej niż wszelkie naturalne, biologiczne więzi, a nawet stanąć wyżej niż miłość siebie samego. Owszem, bliźniego mamy kochać jak siebie, ale na przyjaźń to za mało. Przyjaciel cenniejszy niż własne ego. I dopiero gdy zobaczę, że jestem w stanie tak wysoko postawić wartość tej przyjaźni, mogę ruszyć do budowania. Ta gotowość to cegły na budowanie wieży, to wojsko gotowe do bitwy.

Chwila refleksji
Jak cenna jest dla mnie przyjaźń z Jezusem? Z czego już byłem w stanie zrezygnować, by stawić się na uczcie, na którą mój przyjaciel Jezus zaprasza?
 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki