Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili wprowadził stan wyjątkowy na terenie całego kraju po fali masowych protestów, których uczestnicy domagali się jego ustąpienia. Saakaszwili oskarża rosyjskie służby specjalne o podsycanie kryzysu w Gruzji.
Z kolei demonstranci zarzucają władzy korupcję, nepotyzm, a samemu prezydentowi – bohaterowi niedawnej „rewolucji róż” – dyktatorskie zapędy i łamanie praw człowieka.
„Doszło do próby zamachu stanu i wywoływania rozruchów” – stwierdził premier Zurab Nogaideli, tłumacząc w ten sposób brutalne rozpędzenie opozycji na ulicach Tbilisi. Podczas tłumienia zamieszek policja użyła pałek, armatek wodnych, kauczukowych kul i gazu łzawiącego.
Zaniepokojenia sytuacją w Gruzji nie kryją Stany Zjednoczone – główny sojusznik proamerykańskiego prezydenta Saakaszwilego. To głównie pod wpływem rządu USA gruziński przywódca podjął decyzję o przeprowadzeniu 5 stycznia przedterminowych wyborów prezydenckich.