Logo Przewdonik Katolicki

Rozrywka

Natalia Budzyńska
fot. Unsplash

Co się dzieje? – zastanawiam się, jak przytępia się nam wrażliwość, gdy widzę np. liczne książki z bramą obozową na okładce na tle pasiaka.

Ruch historycznych grup rekonstrukcyjnych kiedyś bardzo mnie fascynował. Przez jakiś czas miałam nawet znajomych w takich grupach i muszę przyznać, że gdybym była młodsza, to kto wie, czy nie porwałby mnie czar udawania życia sprzed wieków. Zdarzyło nam się być z całą rodziną tu i ówdzie, w otoczeniu zamków (a raczej ich ruin), i oglądać rekonstrukcje turniejów rycerskich. Zawsze robiła na mnie wrażenie dbałość o szczegóły. Rekonstruktorzy wiedzieli na temat życia codziennego odgrywanej przez siebie epoki więcej niż niejeden historyk – z jakich materiałów szyto ubrania, w czym je barwiono i jakich używano nici, nie mówiąc o uzbrojeniu i rodzajach walk turniejowych. I to wszystko z dokładnością do dekady! Ponieważ interesowało mnie przede wszystkim średniowiecze, więc wiem, że wielu mediewistów po uniwersytetach mogłoby się sporo od tych pasjonatów dowiedzieć, a już na pewno w zakresie wojskowości.
Refleksja przyszła przy okazji wielkiej rekonstrukcji bitwy pod Grunwaldem. No owszem, wszystko zgodnie z realiami, ale jednak to była bitwa, ludzie ginęli naprawdę, a my się tu świetnie i bardzo na serio bawimy. Odległość czasowa i egzotyka wydarzeń jednak robi swoje, realne cierpienie zostało przez te kilka wieków znieczulone. Sympatię do rekonstrukcji historycznych straciłam trochę później, gdy weszły w modę rekonstrukcje z czasów powstania warszawskiego. Biegających mężczyzn ubranych w panterki z biało-czerwonymi opaskami na rękawie w XXI w. już nie zniosłam. Zabawa dużych chłopców w wojnę jest dla mnie nie do przyjęcia. Absolutnie.
Tymczasem można pójść jeszcze dalej. Otóż taką oto rozrywkę zapewnia podczas tegorocznej Nocy Muzeów Mauzoleum Walki i Męczeństwa, filia Muzeum Więzienia Pawiak – oddziału Muzeum Niepodległości: „Inscenizacja przebiegu przesłuchań w siedzibie warszawskiego gestapo w oryginalnych, zachowanych pomieszczeniach”. Rozumiem, że w tym momencie każdy bierze właśnie głęboki oddech. Z niedowierzania. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co takiego przygotowała grupa rekonstrukcyjna, kto wpadł na pomysł jej zaangażowania i jak to możliwe, że nie przyszła mu do głowy, że proponowanie tego rodzaju wydarzenia jest niestosowne.
Co się dzieje? – zastanawiam się, jak przytępia się nam wrażliwość, gdy widzę np. liczne książki z bramą obozową na okładce na tle pasiaka. Bo jeśli czyta się i wydaje autora, który reklamuje swoją książkę o nazistowskim zbrodniarzu Kat z Płaszowa fotografią stylizowaną na tę, jaką zrobił sobie Amon Göth, stojąc na balkonie z bronią (żeby zaraz potem postrzelać sobie do więźniów)? Skoro poczytny autor robi sobie takie zdjęcie i czytelnicy nie widzą w tym nic niestosownego, to może jednak rekonstrukcja przesłuchania na gestapo to nic takiego? Pewnie będzie wielu chętnych widzów.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki