W chwili pisania tego tekstu (piątek 11 marca) już ponad 1,5 mln uchodźców z Ukrainy wjechało na teren Polski, z czego duża część zatrzymała się w naszym kraju. Zdecydowana większość tych osób to kobiety z dziećmi, często bardzo małymi lub we wczesnym wieku szkolnym. Gdy opadły pierwsze emocje związane z lokowaniem ich w prywatnych domach czy doraźnie organizowanych „sypialniach”, stało się jasne, że będą tu sobie musiały zacząć, choć tymczasowo, układać życie: znaleźć mieszkanie, pracę i miejsce opieki nad dzieckiem.
Zacząć nowe życie
Temat wojny pojawił się w polskich szkołach właściwie od pierwszego dnia rosyjskiej agresji na Ukrainę. Najpierw jako temat rozmów korytarzowych między dziećmi, potem jako temat rozmów wychowawczych i zajęć z pedagogami, wreszcie jako okazja do wspólnego działania na rzecz pomocy ludziom dotkniętym wojenną tragedią. Bardzo szybko skrzykiwali się i nauczyciele, i rodzice, i uczniowie, aby organizować zbiórki darów czy kiermasze. Bardzo szybko też na wysokości zadania stawali pedagodzy, próbując przygotować uczniów na napływ nowych kolegów zza południowo-wschodniej granicy.
– Wśród uczniów nie widziałam żadnych oznak paniki czy strachu, natomiast widziałam podekscytowanie możliwością pomagania. Szczególnie gdy jeden z nich przyznał się, że w domu już gości rodzinę uchodźców, jaką spontanicznie przyjęli jego rodzice – mówi Marta, nauczycielka geografii w dużej szkole podstawowej jednej z podwarszawskich miejscowości.
Przyznaje, że nieco ją zaskoczył ten względny spokój wokół tematu wojny: spodziewając się wyzwań w rozmowach z dziećmi o wojnie, wzięła nawet udział w webinarze poświęconym temu tematowi. Okazało się, że nieco na wyrost. – Wydaje mi się, że rodzice, przynajmniej ci z naszej szkoły, bardzo dojrzale podeszli do kwestii rozmawiania z dziećmi o tym, co dzieje się w Ukrainie. Nie straszyli obrazkami, nie epatowali swoimi obawami, ale raczej całą energię włożyli w realne działanie w tej sytuacji – mówi Marta. W jej szkole w gotowość za to zostali postawieni pedagog i psychologowie, aby objąć szczególną opieką już uczących się tu obcokrajowców, zwłaszcza uczniów pochodzenia ukraińskiego.
Marta i inni nauczyciele w jej szkole dopiero spotkają się z pierwszymi uczniami zapisanymi przez nowo przybyłych uciekinierów z Ukrainy. Pod koniec drugiego tygodnia wojny kandydatów w jej szkole było zaledwie kilku, ale wszyscy wiedzą, że to dopiero początek. Ich sytuację już reguluje przyjęta przez Sejm rządowa specustawa o pomocy uchodźcom z Ukrainy.
Ustawa do zadań specjalnych
W dokumencie tym nie tylko przyznano im prawo legalnego pobytu przez 18 miesięcy na terenie Polski, prawo do legalnej pracy, bezpłatnej opieki zdrowotnej w ramach NFZ czy niewielkiego zasiłku (300 zł), ale też wyszczególniono, jak będzie działać system opieki nad nieletnimi obywatelami Ukrainy, przebywającymi teraz w Polsce.
Przede wszystkim, o ile taką wolę wyrażą ich rodzice, dzieci i młodzież z Ukrainy już mogą być zapisywane bezpłatnie do polskich szkół. Szkoły rejonowe, czyli te, w których obwodzie zamieszkała dana rodzina z dziećmi, mają ustawowy obowiązek przyjąć każdego zgłoszonego ucznia z Ukrainy, nawet tego nieposługującego się językiem polskim. Nie oznacza to jednak z automatu, że każdy ukraiński uczeń, chroniący się teraz w Polsce, pójdzie do naszej szkoły. – Wielu z nich będzie chciało przynajmniej przez jakiś czas utrzymywać kontakt ze swoją klasą w Ukrainie. W chwili wybuchu wojny wszystkie szkoły przeszły tam na system zdalnego nauczania, więc gdy tylko jest komputer – a w tym jako państwo też chcemy pomóc – taki uczeń może dalej kontynuować naukę w swojej ukraińskiej szkole – mówił 9 marca w mediach minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek.
Równolegle jednak przyjęta specustawa reguluje sytuację uczniów, którzy wejdą do polskiego systemu edukacji. Pod koniec ubiegłego tygodnia ich liczba w skali kraju wyniosła 24 tys. i stale rosła. To, czy uczniowie z Ukrainy będą dołączani do polskich klas, czy będą dla nich tworzone nowe oddziały, zależy od ich liczby przy zapisie do danej szkoły. Ministerstwo zakłada, że w przypadku dzieci nieznających polskiego optymalne będzie tworzenie dla nich osobnej klasy, tzw. oddziału przygotowawczego, gdzie będą uczyć się polskiego jako języka obcego oraz innych przedmiotów z pomocą tłumaczy.
– Chcemy w ten sposób zminimalizować stres, jaki i tak przeżyli, uciekając ze swoich domów i szkół w obawie o życie. Wejście do nowej, polskiej klasy, bez znajomości języka, może być dla nich dodatkową traumą – mówił minister podczas konferencji prasowej, przedstawiającej szczegóły specustawy. Podkreślał przy tym, że priorytetem jest utrzymanie dotychczasowego poziomu kształcenia polskich uczniów.
Nauczyciele i wolontariusze
Przyjęte właśnie prawo przewiduje zatrudnianie do pracy w tych klasach nauczycieli z Ukrainy albo polskich nauczycieli, znających język ukraiński lub rosyjski. Klasy mają być dzielone według wieku uczniów i skupione przede wszystkim na nauce języka polskiego. Nauczaniem naszego języka mają zająć się już zatrudnieni w szkołach poloniści, wsparci przez zatrudnionych dodatkowo asystentów znających ukraiński lub rosyjski. Rolę podręczników mają tu pełnić już funkcjonujące materiały do nauki języka polskiego jako języka obcego, znane m.in. w szkołach polonijnych na Wschodzie. Ministerstwo już udostępniło je do pobrania na swoich stronach.
Aby nie zabrakło nauczycieli do pracy w nowych klasach ukraińskich, specustawa przewiduje zniesienie limitu nadgodzin dla nauczycieli, którzy zechcą podjąć się tego zadania. „Zechcą”, bo praca z ukraińskimi uczniami ma być dobrowolna.
Ministerstwo nie przewiduje organizowania dla ukraińskich licealistów osobnej matury, ale będzie możliwość, by ci spośród uchodźców, którzy znają język polski, przystąpili do egzaminu ósmoklasisty i starali się dostać do polskiej szkoły średniej.
Według założeń tzw. oddziały przygotowawcze mają działać poza budynkami istniejących polskich szkół. Pomieszczenia na ten cel mają, według założeń, udostępniać spółki skarbu państwa. Ministerstwo nie ukrywa jednak, że nowe przepisy są tylko próbą działania na gorąco w sytuacji wielu zmiennych. Najważniejszą z nich jest niewiadomy czas trwania wojny, a w związku z tym niewiadomy czas przebywania dużej liczby ukraińskich uchodźców z dziećmi w naszym kraju.
– Przede wszystkim ta ustawa ma stworzyć system elastycznie dopasowujący się do realnych potrzeb – podkreślał minister Czarnek na konferencji prasowej. Dodał, że absorpcja uczniów ukraińskich w Polsce jest możliwa, ale do pewnego poziomu, tak jak do pewnego poziomu możliwe jest w ogóle przyjęcie uchodźców w naszym kraju.
Finansowanie całego przedsięwzięcia będzie możliwe z rezerwy subwencji oświatowej, uruchomionej dla organów prowadzących polskie szkoły, czyli najczęściej samorządów. Ministerstwo liczy na to, że system wesprą też wolontariusze – osoby bez przygotowania pedagogicznego, ale znające ukraiński, np. studenci pochodzący z tego kraju.
Jedno jest pewne: wola pomocy poszkodowanym wojną Ukraińcom jest w Polakach na tyle duża, że na razie nikogo nie trzeba przekonywać do zasadności pomocy. Już kilka dni po wybuchu wojny media zapełniły się poradami psychologów dotyczącymi tego, jak z dziećmi rozmawiać o wojnie, jak mądrze pomagać uciekinierom, na co się przygotować. Największy w Polsce system do obsługi dziennika elektronicznego wypuścił film nagrany z myślą o polskich dzieciach przeżywających teraz strach przed wojną (realizowała go Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę), w internecie zaś pojawiły się pierwsze animowane bajki, przygotowujące przedszkolaków na pojawienie się w ich środowiskach dzieci z Ukrainy. Jest zatem nadzieja, że mimo początkowego chaosu i działania doraźnego również polski system edukacyjny poradzi sobie z tym wojennym wyzwaniem.