Oczywiście jeśli zarazi się nim np. osoba mająca już problem z płucami czy układem odpornościowym, może się to dla niej tragicznie skończyć. Dla rodziny, której bliski zmarł z powodu koronawirusa, nie liczą się procenty ani statystyki, tylko śmierć ukochanej osoby. Ale od osób zajmujących się sprawami publicznymi powinniśmy oczekiwać powściągliwości, chłodnego i racjonalnego podejścia do problemów, które się pojawiają.
Tymczasem w przypadku koronawirusa w skali całego globu mamy do czynienia z paniką. Sporo komentatorów wini za tę sytuację media, ale one informując od jakiegoś czasu niemal wyłącznie o koronawirusie, spełniają oczekiwanie swoich odbiorców, którzy wszędzie szukają informacji na ten temat. Spójrzmy na statystyki trendów Google’a, czyli to, co ludzie wyszukiwali w ostatnią sobotę lutego. Był to dzień, gdy konwencję wyborczą mieli Małgorzata Kidawa-Błońska i Władysław Kosiniak-Kamysz, zaś rząd chwalił się osiągnięciami ze swoich pierwszych stu dni pracy. Rano zainteresowanie epidemią było 60 razy większe niż którymkolwiek z kandydatów. Około godz. 16.00 pojawiły się pierwsze relacje dotyczące wrażenia, jakie zrobiło przemówienie żony Władysława Kosiniaka-Kamysza, ale i tak jego nazwisko cieszyło się 10-krotnie mniejszym zainteresowaniem niż koronawirus. Wieczorem sytuacja się unormowała – Małgorzata Kidawa Błońska była wyszukiwana 52 razy rzadziej niż źródło epidemii, zaś Kosiniak-Kamysz 17 razy rzadziej.
W ostatnich dniach światem rządzili nie politycy, nie media, nie autorytety. Rządził lęk. Z włoskich sklepów znikały zapasy żywności, niektóre kraje podejmowały decyzje o zamknięciu szkół. W Polsce zwołano specjalne posiedzenie Sejmu, na którym posłowie debatowali nad specjalną ustawą antykoronawirusową. Najgorsza sytuacja jednak zapowiada się w gospodarce. Część ekspertów wieszczy najpoważniejszy kryzys od 2008 r., gdy w efekcie upadku banku Lehman Brothers światowa gospodarka pogrążyła się w recesji. Kryzysy polegają głównie na tym, że panika sieje zupełne spustoszenie. Przedsiębiorcy boją się przyszłości, więc tną koszty, zwalniają pracowników. Wszyscy wydają mniej, więc gospodarka się kurczy, a im bardziej się kurczy, tym mniej jest pieniędzy na rynku. A im jest ich mniej, tym bardziej wszyscy tną koszty i oszczędzają.
I choć na pierwszy rzut oka koronawirus pokrzyżował plany polityków – szczególnie w Polsce, gdzie trwa prezydencka kampania wyborcza – to na dłuższą metę wygra ten, który najlepiej poradzi sobie z ludzkim strachem. Bo strach to najpotężniejsze chyba z politycznych narzędzi. Tym razem politycy nie muszą straszyć. Wystarczy, że odpowiednio nim pokierują.