Logo Przewdonik Katolicki

Katalonia i wartości Europy

Jacek Borkowicz
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Jacek Borkowicz historyk, literat, publicysta.

„W imię, jakiego wyższego dobra wolno odrywać część od całości kraju w wymieszanym społeczeństwie o pluralistycznej tożsamości, odrzucając wszystkie inne dobra?” - pyta w „Gazecie Wyborczej” Maciej Stasiński, specjalista od spraw hiszpańskich.

Chodzi oczywiście o Katalonię. Pytanie jest tak skonstruowane, że odpowiedź na nie nasuwa się sama: wyższa racja w tym wypadku nie istnieje. Hasło niepodległości dla Katalonii nie ma moralnego uzasadnienia. By jeszcze mocniej utwierdzić swoje przekonanie, Stasiński stawia kolejne retoryczne pytania: „W imieniu, jakiej liczby obywateli wolno rozrywać społeczeństwo granicami, pozostawiając resztę bez głosu? Jaka większość głosów jest do tego wystarczająca?”.
To pytania zasadne i ważne. Jednak sugerowana przez nie odpowiedź „nie wolno” brzmi cokolwiek podejrzanie. Nikt nie lubi argumentu szlabanu. A już na pewno nie przekona on Katalończyków.
Rzecz ma się w tym, czy wierzymy w istnienie czegoś takiego jak wartości europejskie. Ostatnio chętnie powołują się na nie politycy Francji i Niemiec, krytykujący Polskę i Węgry za rzekomy brak solidarności. Ale zostawmy ich na boku. Jeżeli czujemy się obywatelami Unii Europejskiej, wszystko jedno, czy nastawionymi do niej entuzjastycznie, czy krytycznie, powinniśmy przecież akceptować jakiś skład podstawowych zasad, którymi kieruje się ta wspólnota. Jeśli zatem wierzymy w europejskie wartości, wypadałoby chyba traktować je poważnie. A prawo do samostanowienia, szczególnie to realizowane za pomocą nie bomby, ale kartki do głosowania, to podstawowa wartość demokracji. Fakt, że większość narodów Europy wybiła się na niepodległość już dawno, sto lub dwieście lat temu, nie powinien mieć tu nic do rzeczy. Zasada pozostaje niezmienna. Bo Europa będzie silna autentycznymi wartościami, albo nie będzie jej wcale.
I co teraz? W imię, czego mamy wmawiać Katalończykom, że to, co było dobre sto lat temu, obecnie już nie obowiązuje? Tłumaczyć, że referenda w Unii Europejskiej są po to, aby rozstrzygać o kolorze proszku do prania, ale broń Boże o niczym ważniejszym? I gdzie tu wartości, których pełne usta mają europejscy politycy umywający ręce od odpowiedzialności za „incydent w Barcelonie”? To raczej Himalaje obłudy.
Zgadzam się, że panorama konfliktu wokół Katalonii nie składa się z samych czarno-białych elementów. Współczuję zwykłym Hiszpanom, którzy mają w tej chwili duży problem. Trudno im się dziwić, że protestują przeciwko podziałowi ich państwa. Ale referenda są po to, by wyrażały wolę ludzi. Nawet w sprawach, które budzą gorące spory. A właściwie wyłącznie w takich sprawach. Katalończycy chcieli głosować? Należało im na to pozwolić, a dopiero potem podejmować właściwe kroki. Teraz, gdy przeciw chcącym głosować obywatelom rząd wystawił uzbrojoną po zęby policję i wojsko, nikt nie uwierzy, że niepodległości dla Katalonii chce mniejszość jej mieszkańców. A jeśli nawet tak było, zmienił to pokaz przemocy, jaki zafundował Katalończykom hiszpański premier Mariano Rajoy. Bo przemoc zawsze w końcu przegrywa z wartościami, tymi autentycznymi.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki