Logo Przewdonik Katolicki

Z życia duchowego jeńców

bp Tadeusz Rakoczy
Fot.

W Woldenbergu (obecnie Dobiegniew) podczas II wojny światowej, od maja 1940 do stycznia 1945 roku, mieścił się największy niemiecki obóz jeniecki dla polskich oficerów. Tutaj, za kolczastymi drutami, musieli przeżyć całe lata. Pomagała im w tym ich wiara.

 

 

 

Uroda ziemi dobiegniewskiej to magnes przyciągający turystów w ten rejon naszego kraju. Dobiegniew to miasteczko w Lubuskiem, leżące na linii kolejowej Poznań-Szczecin, pięknie położone w pobliżu Drawieńskiego Parku Narodowego. Ma ono jednak również swoją bolesną historię docenianą i pielęgnowaną przez miejscową społeczność. Poza Dobiegniewem na ogół jednak albo się o niej zapomina, albo zgoła nic nie wie. Kto bowiem słyszał o Oflagu II C Woldenberg?

 

„Uniwersytet Woldenberski”

W niemieckim oflagu w czasie II wojny światowej, między wrześniem 1939 a majem 1940 roku, przetrzymywanych było ponad 14 tysięcy szeregowych i podoficerów. Potem przebywało tam pod nadzorem żołnierzy Wermachtu ok. 6 tysięcy oficerów i 700 ordynansów. Do obozu zwożono jeńców polskich z małych oflagów z terenów III Rzeszy Niemieckiej i ziem przez nią zagarniętych. W 1944 roku dołączyli do nich jeszcze żołnierze Armii Krajowej, uczestnicy Powstania Warszawskiego. Jeńców kwaterowano w 25 murowanych barakach. Wielu z nich za masywnym płotem z drutu kolczastego, wzmocnionym przez osiem wież strażniczych, spędziło pięć lat przymusowego odosobnienia. Wśród nich były także osoby znane, wpisane na trwałe w dzieje polskiej kultury. Wymienić w tym miejscu warto chociażby znanego w świecie archeologa i egiptologa prof. Kazimierza Michałowskiego, rzeźbiarza prof. Stanisława Horno-Popławskiego, Stanisława Strugarka, zasłużonego dziennikarza Rozgłośni Poznańskiej Polskiego Radia i piewcę gwary poznańskiej, Stefana Flukowskiego, poetę i autora sztuk obozowych, Kazimierza Rudzkiego, wybitnego aktora i konferansjera, Mariana Brandysa, pisarza i autora wspomnień „Wyprawa do oflagu”, czy prof. Witolda Nowackiego, przyszłego sekretarza Polskiej Akademii Nauk. Stąd też Oflag II C był również miejscem solidnej, planowanej pracy jeńców, odwzorowującej społeczne struktury na wolności. Zdumienie budzi ogrom i kompleksowość tych działań. Utworzono „Uniwersytet Woldenberski”, teatr, orkiestrę symfoniczną, prasę oficjalną i podziemną, biblioteki oraz instytuty językowe. Powołano również konspiracyją organizację wojskową.

 

Bez kapelanów

Życie jeńców w zatłoczonych, wilgotnych barakach, w ciągłym zagrożeniu życia i niepewności jutra, nie było jednak łatwe. W tej sytuacji niezwykłej wagi nabierała sprawa ich życia duchowego. A właśnie ta tematyka była pomijana w opracowaniach publikowanych w minionych czasach PRL-u. Wacław Kotański, wieloletni przewodniczący Krajowej Komisji Woldenberczyków napisał, że „kto nie spędził kilku lat w klatce z kolczastego drutu, nie zrozumie nigdy siły [...] jenieckiej tęsknoty do wolności”. Jak przyznaje, oparciem dla polskiego jeńca w trudnym czasie niewoli była religia, ojczysta tradycja i świadomość walki w słusznej sprawie.

Praktykowania religii nie ułatwiał jednak brak kapelanów wojskowych, mimo podpisanej przez Niemcy konwencji genewskiej. A jeśli nawet przebywali oni wraz z żołnierzami, rzadko pozwalano im na udzielanie posługi duchowej. Tak więc i duszpasterstwo było konspiracyjne: spowiedź na placach obozowych podczas spacerów, tajne modlitwy.

Niekiedy służbę religijną w obozie sprawowali księża niemieccy. Jeden z pastorów odprawiał nawet nabożeństwa w języku polskim, ale w związku z tym szybko został odwołany. W maju 1940 roku Niemcy zawiesili w ogóle odprawianie Mszy św. w obozie.

 

Tajne „Piętnastki”

Wszystkie niedomogi organizacyjne dotyczące życia duchowego w Oflagu II C, dotyczące przedstawicieli różnych wyznań, nie wpływały na zobojętnienie religijne jeńców. Raczej wyzwalały w nich energię, by to życie podtrzymywać we własnym zakresie przez osoby świeckie. Powstały interesujące inicjatywy, oficjalnie nieujawniane, jak koła różańcowe, tzw. Piętnastki, w ramach których codziennie ok. 1300 jeńców odmawiało Różaniec. Od lata 1940 roku działało także Koło etyczno-religijne, organizując m.in. niedzielne nabożeństwa, w czasie, gdy nie było w obozie księży. Natomiast kiedy przebywali w nim kapłani, starali się umożliwić im odprawienie Mszy św. Wymagało to np. pozyskania komunikantów i wina mszalnego przez jeńców pracujących poza obozem. Pomoc w tym przedsięwzięciu Niemki, katoliczki ze Strzelec Krajeńskich, przypłaciły dwuletnim więzieniem. Koło rozszerzyło także bibliotekę obozową o dział religijny, zainicjowało serię wykładów z różnych dziedzin wiedzy i kurs nauczania religii rzymskokatolickiej. Było ono także inspiratorem wzorów znaczka poczty obozowej Oflagu II C z wyobrażenie Matki Bożej Częstochowskiej, Ostrobramskiej i Obozowej. Uwięzieni plastycy i architekci tworzyli co roku Grób Pański w kaplicy, a do legendy przeszła symboliczna dekoracja wielkopiątkowa z leżącym na ławie obozowej ciałem Zbawiciela nakrytym płaszczem żołnierskim. Musiano ją jednak usunąć...

 

Obozowy ekumenizm

Kaplicę obozową wyznania rzymskokatolickiego urządzono w jednej ze świetlic. Tu królowała Madonna z Dzieciątkiem autorstwa wspomnianego artysty rzeźbiarza Antoniego Horno-Popławskiego. Obecnie jej replika, wykonana również przez tego artystę, zdobi ołtarz Woldenberczyków w kościele pw. Chrystusa Króla w Dobiegniewie. Kaplica ta służyła również jako miejsce modlitwy dla przedstawicieli innych wyznań chrześcijańskich, będąc praktycznym przykładem zasady ekumenizmu. W Woldenbergu przebywały bowiem nieliczne grupy jeńców wyznania ewangelickiego, prawosławnego, grekokatolickiego oraz wyznawcy judaizmu i islamu. O odmianę losu dla siebie i ojczyzny modlono się zresztą w obozie powszechnie, niezależnie od wyznawanej religii.

W Oflagu II C obchodzono uroczyście także święta religijne różnych wyznań, zachowując dawne tradycje. Były Wigilie z opłatkiem i kolędami oraz choinki, chociaż czasem zamiast świątecznego drzewka pojawiało się drzewko z drutu kolczastego. Nie zapominano także o świętach narodowych, jak chociażby 11 listopada, nabożeństwach okolicznościowych, np. po tragedii nad Gibraltarem, w której zginął gen. Władysław Sikorski oraz żałobnych, np. za ofiary Katynia.

Warto też zaznaczyć, że jeńcy posiadali własne paramenty i naczynia liturgiczne przechowywane w tzw. kaplicy polowej, czyli ciężkiej, metalowej walizie. Przeniósł ją z narażeniem życia podczas przeprawy przez Bzurę w 1939 roku pewien sędziwy kapelan wojskowy. Opowiada się również wzruszającą anegdotę o starym kapłanie, Niemcu, który już przed I wojną światową nauczył się języka polskiego duszpasterzując polskim robotnikom sezonowym. Kiedy jeniec podczas spowiedzi wyznał mu, że nienawidzi Niemców, miał on odpowiedzieć: „Ty się nie martw. Pan Bóg ma długą rękę!”.

 

 


Niniejszy tekst obejmujący zagadnienie życia duchowego polskich jeńców jest fragmentem szerszego artykułu na temat obozu w Woldenbergu, który ukaże się w tym roku w „Przeglądzie Zachodnim”.

 


 


Pomnik Woldenberczyka

2 września w Dobiegniewie odbędą się obchody związane z 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej, zorganizowane przez Gminę Dobiegniew i Muzeum Woldenberczyków. W ich ramach przewidziane jest m.in. odsłonięcie pomnika Woldenberczyka autorstwa Bohdana Chmielewskiego i Zbigniewa Mikielewicza (wizualizacja na zdjęciu). Nastąpi ono o godz. 17 na placu im. pchor. T. Starca. Następnie zostanie odprawiona Msza św. polowa i Apel Poległych.

 


 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki