Uroda ziemi dobiegniewskiej to magnes przyciągający turystów w ten rejon naszego kraju. Dobiegniew to miasteczko w Lubuskiem, leżące na linii kolejowej Poznań-Szczecin, pięknie położone w pobliżu Drawieńskiego Parku Narodowego. Ma ono jednak również swoją bolesną historię docenianą i pielęgnowaną przez miejscową społeczność. Poza Dobiegniewem na ogół jednak albo się o niej zapomina, albo zgoła nic nie wie. Kto bowiem słyszał o Oflagu II C Woldenberg?
„Uniwersytet Woldenberski”
W niemieckim oflagu w czasie II wojny światowej, między wrześniem 1939 a majem 1940 roku, przetrzymywanych było ponad 14 tysięcy szeregowych i podoficerów. Potem przebywało tam pod nadzorem żołnierzy Wermachtu ok. 6 tysięcy oficerów i 700 ordynansów. Do obozu zwożono jeńców polskich z małych oflagów z terenów III Rzeszy Niemieckiej i ziem przez nią zagarniętych. W 1944 roku dołączyli do nich jeszcze żołnierze Armii Krajowej, uczestnicy Powstania Warszawskiego. Jeńców kwaterowano w 25 murowanych barakach. Wielu z nich za masywnym płotem z drutu kolczastego, wzmocnionym przez osiem wież strażniczych, spędziło pięć lat przymusowego odosobnienia. Wśród nich były także osoby znane, wpisane na trwałe w dzieje polskiej kultury. Wymienić w tym miejscu warto chociażby znanego w świecie archeologa i egiptologa prof. Kazimierza Michałowskiego, rzeźbiarza prof. Stanisława Horno-Popławskiego, Stanisława Strugarka, zasłużonego dziennikarza Rozgłośni Poznańskiej Polskiego Radia i piewcę gwary poznańskiej, Stefana Flukowskiego, poetę i autora sztuk obozowych, Kazimierza Rudzkiego, wybitnego aktora i konferansjera, Mariana Brandysa, pisarza i autora wspomnień „Wyprawa do oflagu”, czy prof. Witolda Nowackiego, przyszłego sekretarza Polskiej Akademii Nauk. Stąd też Oflag II C był również miejscem solidnej, planowanej pracy jeńców, odwzorowującej społeczne struktury na wolności. Zdumienie budzi ogrom i kompleksowość tych działań. Utworzono „Uniwersytet Woldenberski”, teatr, orkiestrę symfoniczną, prasę oficjalną i podziemną, biblioteki oraz instytuty językowe. Powołano również konspiracyją organizację wojskową.
Bez kapelanów
Życie jeńców w zatłoczonych, wilgotnych barakach, w ciągłym zagrożeniu życia i niepewności jutra, nie było jednak łatwe. W tej sytuacji niezwykłej wagi nabierała sprawa ich życia duchowego. A właśnie ta tematyka była pomijana w opracowaniach publikowanych w minionych czasach PRL-u. Wacław Kotański, wieloletni przewodniczący Krajowej Komisji Woldenberczyków napisał, że „kto nie spędził kilku lat w klatce z kolczastego drutu, nie zrozumie nigdy siły [...] jenieckiej tęsknoty do wolności”. Jak przyznaje, oparciem dla polskiego jeńca w trudnym czasie niewoli była religia, ojczysta tradycja i świadomość walki w słusznej sprawie.
Praktykowania religii nie ułatwiał jednak brak kapelanów wojskowych, mimo podpisanej przez Niemcy konwencji genewskiej. A jeśli nawet przebywali oni wraz z żołnierzami, rzadko pozwalano im na udzielanie posługi duchowej. Tak więc i duszpasterstwo było konspiracyjne: spowiedź na placach obozowych podczas spacerów, tajne modlitwy.
Niekiedy służbę religijną w obozie sprawowali księża niemieccy. Jeden z pastorów odprawiał nawet nabożeństwa w języku polskim, ale w związku z tym szybko został odwołany. W maju 1940 roku Niemcy zawiesili w ogóle odprawianie Mszy św. w obozie.
Tajne „Piętnastki”
Wszystkie niedomogi organizacyjne dotyczące życia duchowego w Oflagu II C, dotyczące przedstawicieli różnych wyznań, nie wpływały na zobojętnienie religijne jeńców. Raczej wyzwalały w nich energię, by to życie podtrzymywać we własnym zakresie przez osoby świeckie. Powstały interesujące inicjatywy, oficjalnie nieujawniane, jak koła różańcowe, tzw. Piętnastki, w ramach których codziennie ok. 1300 jeńców odmawiało Różaniec. Od lata 1940 roku działało także Koło etyczno-religijne, organizując m.in. niedzielne nabożeństwa, w czasie, gdy nie było w obozie księży. Natomiast kiedy przebywali w nim kapłani, starali się umożliwić im odprawienie Mszy św. Wymagało to np. pozyskania komunikantów i wina mszalnego przez jeńców pracujących poza obozem. Pomoc w tym przedsięwzięciu Niemki, katoliczki ze Strzelec Krajeńskich, przypłaciły dwuletnim więzieniem. Koło rozszerzyło także bibliotekę obozową o dział religijny, zainicjowało serię wykładów z różnych dziedzin wiedzy i kurs nauczania religii rzymskokatolickiej. Było ono także inspiratorem wzorów znaczka poczty obozowej Oflagu II C z wyobrażenie Matki Bożej Częstochowskiej, Ostrobramskiej i Obozowej. Uwięzieni plastycy i architekci tworzyli co roku Grób Pański w kaplicy, a do legendy przeszła symboliczna dekoracja wielkopiątkowa z leżącym na ławie obozowej ciałem Zbawiciela nakrytym płaszczem żołnierskim. Musiano ją jednak usunąć...
Obozowy ekumenizm
Kaplicę obozową wyznania rzymskokatolickiego urządzono w jednej ze świetlic. Tu królowała Madonna z Dzieciątkiem autorstwa wspomnianego artysty rzeźbiarza Antoniego Horno-Popławskiego. Obecnie jej replika, wykonana również przez tego artystę, zdobi ołtarz Woldenberczyków w kościele pw. Chrystusa Króla w Dobiegniewie. Kaplica ta służyła również jako miejsce modlitwy dla przedstawicieli innych wyznań chrześcijańskich, będąc praktycznym przykładem zasady ekumenizmu. W Woldenbergu przebywały bowiem nieliczne grupy jeńców wyznania ewangelickiego, prawosławnego, grekokatolickiego oraz wyznawcy judaizmu i islamu. O odmianę losu dla siebie i ojczyzny modlono się zresztą w obozie powszechnie, niezależnie od wyznawanej religii.
W Oflagu II C obchodzono uroczyście także święta religijne różnych wyznań, zachowując dawne tradycje. Były Wigilie z opłatkiem i kolędami oraz choinki, chociaż czasem zamiast świątecznego drzewka pojawiało się drzewko z drutu kolczastego. Nie zapominano także o świętach narodowych, jak chociażby 11 listopada, nabożeństwach okolicznościowych, np. po tragedii nad Gibraltarem, w której zginął gen. Władysław Sikorski oraz żałobnych, np. za ofiary Katynia.
Warto też zaznaczyć, że jeńcy posiadali własne paramenty i naczynia liturgiczne przechowywane w tzw. kaplicy polowej, czyli ciężkiej, metalowej walizie. Przeniósł ją z narażeniem życia podczas przeprawy przez Bzurę w 1939 roku pewien sędziwy kapelan wojskowy. Opowiada się również wzruszającą anegdotę o starym kapłanie, Niemcu, który już przed I wojną światową nauczył się języka polskiego duszpasterzując polskim robotnikom sezonowym. Kiedy jeniec podczas spowiedzi wyznał mu, że nienawidzi Niemców, miał on odpowiedzieć: „Ty się nie martw. Pan Bóg ma długą rękę!”.
Niniejszy tekst obejmujący zagadnienie życia duchowego polskich jeńców jest fragmentem szerszego artykułu na temat obozu w Woldenbergu, który ukaże się w tym roku w „Przeglądzie Zachodnim”.
Pomnik Woldenberczyka
2 września w Dobiegniewie odbędą się obchody związane z 70. rocznicą wybuchu II wojny światowej, zorganizowane przez Gminę Dobiegniew i Muzeum Woldenberczyków. W ich ramach przewidziane jest m.in. odsłonięcie pomnika Woldenberczyka autorstwa Bohdana Chmielewskiego i Zbigniewa Mikielewicza (wizualizacja na zdjęciu). Nastąpi ono o godz. 17 na placu im. pchor. T. Starca. Następnie zostanie odprawiona Msza św. polowa i Apel Poległych.